niedziela, 22 marca 2015

Rodzina znaczy Siła.

Kiedy zaczęłam zapisywać swoje priorytety i układając je chronologicznie według najważniejszych, 
jedna pozycja nie zmieniła nigdy swojej pozycji.
Kiedyś ktoś zarzucił mi że mam nieodciętą pępowinę..
Dziwne bo dosyć szybko wyprowadziłam się od rodziców, zaczęłam zarabiać, mieszkać poza domem
nie lubię za długo przesiadywać w jednym miejscu, ale często wracam w miejsca gdzie czuję się dobrze bezpiecznie.
Kiedy mówię o domu, nie mam na myśli budynku czy ogródka dookoła.
Dom zawsze równy jest słowie Rodzina.
Nie będę opowiadać jacy to jesteśmy wspaniali.
Jesteśmy .
Każdy z nas inny ale, jedna cechę mamy wypracowaną , zakorzenioną, każdy w swoim wnętrzu osobowości do perfekcji.
To lojalność wobec innego członka rodziny.
A ponad to najważniejsza jest miłość.
Przeżyliśmy tak wiele, często zadając pytania;
 Czemu nas to spotyka?
Dlaczego? Co to zmieni?
Ile razy zwymyślaliśmy los to chyba nie doliczy  się żadne z nas,  ani razem, ani z osobna .
Życie przeplatało się w tak skrajne emocje  z dnia na dzień.
Niby okres przedświąteczny,  radosny magiczny.
W dupie miałam tą magię,
 jedyne o czym myślałam to o tym że te święta będą do bani a i tak ich nie lubię. 
Stworzyliśmy własny mikroklimat na tą okazję .Stawiliśmy się przy stole jak żołnierze do walki z wrogiem, uśmiechnięci mimo iż nie chciało się nic.
Gdy dochodziło do spięć w nerwach leciały takie słowa i zarzuty że racjonalnie myślący człowiek nie przecisnął by takich słów przez gardło do osoby która jest mu bliska. Po takim wybuchu i prezentacji własnej bezsilności lądowaliśmy  płacząc w ręcznik w łazience,  lub wskazując w auto i jeżdżąc bez celu.
Gdzieś w jakimś wywiadzie  przeczytałam że,
"z osobą chorą na raka chorują całe rodziny"
Teraz kiedy wiem że to prawda,potrafię też znaleźć plusy tego schorzenia, bo choroba ta niestety już nigdy takiej rodziny nie opuści.
Wymusza się wtedy w człowieku wszelkie oznaki radości, mimo iż masz w sobie jedynie ból, strach, złość, a w głowie nie ma myśli na jutro...
Zaczyna się doceniać każdą chwilę dnia teraźniejszego...

Postanowiłam zacząć obronę od niedopuszczania  myśli o stracie czy zmianie liczebność rodziny, udawałam że to nie jest tak straszne że, minie jak przeziębienie a moja rodzina znów będzie zwariowana.
Intuicja podpowiadała mi że wszystko minie...

Od 6 grudnia 2011wszystko się zmieniło...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz