Nie wiem ile w tym mojej iluzji a ile prawdy.
Mija rok od śmierci człowieka który otworzyły mi się oczy na wiele spraw. Nie da się opowiedzieć o tym wszystkim co wydarzyło się przez ten krótki czas naszej przyjaźni. Można by o tym napisać kolejne
3 topowe powieści.
Jaro...
Bardzo lubiany i szanowany w środowisku ludzi w którym przebywał.
Ceniony za szczerość i tak samo za nią nie krytykowany...
Nie chcę idealizować jego osoby. Uważam że tak samo jak miał zalety ,miał i wady.Porywczy i wybuchowy jak wulkan...Kiedy bronił swojego zdania argumenty latały jak iskry w powietrzu.Prawy, człowiek uczciwy, wrażliwości w tych prawie 2 metrach wzrostu było tak wiele że czasami zastanawiam się ile jeszcze udźwignąć zdoła.
Kochał muzykę i ludzi... Wiele razy podczas walki z ciężką chorobą to właśnie ludzie i możliwość wspólnych chwil, muzycznych doznań dawały siły...
Miał oddanych przyjaciół , którzy staż mięli różny ...
Ale jak to mówił
"ludzie tylko na początek wszyscy wydają się być w porządku, później to się weryfikuje... "
Bardzo Ciężko jest mi do tego wracać...
Nie wszystko poszło tak jak byśmy chcieli...
JARO odszedł...
Najgorszy moment to, kiedy odebrano mu brutalnie nadzieję w Centrum Onkologii w Warszawie...
Zmieniły się wtedy twarze wszystkich którzy z nim tam byli. A z błękitu jego oczu uciekły wszystkie promyki.
Pozostała toń szarości bez wyrazu...
Widzieliście kiedyś jak w jednej chwili zmienia się kolor oczu człowieka...?
Już ryczę i więcej już dziś nie napiszę...
Jaro My wciąż jeszcze wyszukujemy Cię na koncertach...
Ty na balkonie z gwiazd... Uśmiechać się tylko możesz, kto tego nie czuje...
"Wspaniali ludzie nie powrócą,nie powrócą już nie "
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz