poniedziałek, 5 października 2015

Justyna -Waleczna Jak w codzienności zostać bohaterem

Przez kilka tygodni ten post powstawał od początku...
Ciągle brakowało mi odwagi żeby go skończyć
Tak, odwagi...
Bo jak napisać o kimś, kto ma więcej determinacji  i siły w sobie, niż w życiu jest w stanie unieść przeciętny człowiek.

Matki  mają w sobie w ogóle  jakiś magnez na zmartwienia i kłopoty związane z ich dziećmi...
Ciężko jest mi to pojąć, a na pewno zrozumieć nawet nie próbuje, bo mamą nie jestem.
Z moich obserwacji jednak wnika że, te kobiety non stop są jak maszynki do boksowania się z losem.
On nie zawsze bywa dla wszystkich sprawiedliwy i czasami nie szczędzi ciosów, a mimo to, one zawsze sie podniosą i znajda pozycję by, to los poczuł ich siłę i zaradność.
Nazywają  to różnie ... ślepy los ,zrządzenie, przypadek wypadek , a nawet przeznaczenie czy kara.
Burzy  się świat i wtedy uzbrojone po zęby w cierpliwość i miłość, stają na ringu na pojedynek, jak że często z sekundantem o imieniu Bezradność.

Justynę poznałam w dzień kiedy zmienił się świat dla wielu osób z mojego otoczenia,słyszałam o niej , ale jakoś wcześniej nie dane nam było się poznać.
Kilka dni później zasiedziałyśmy razem na pierwszej kawie,omawiając sprawy które później ,jak się okazało, odmieniły  nas chyba na amen. Wówczas, wdawała mi się taka wyprana z emocji. taka kobieta u której nie widuje się łez w oczach mimo wzruszających sytuacji.
Prawdziwa Justyna dała się poznać w dniu kiedy poznałam jej synka. Gabryś miał wtedy 7 lat.
Kiedy kobieta pragnie czegoś w życiu, myśli tylko o tym, czy to czego pragnie da jej szczęście?
Więc jeśli drabiną sukcesu jest jej praca, będzie się wspinać, lecz jeśli stwierdzi że, nie jest to ta  droga,  zajdzie z drabiny i w walce oszczęście swoje i tych których kocha nigdy już nie zacznie się wspinać.

Musicie sobie teraz wyobrazić drzewo które, ma mnóstwo gałęzi a gałęzie te, to możliwości dawane przez życie, drzewo, które mimo swych gabarytów nie jest zakorzenione w glebie jak być powinno.
A teraz drzewo które ma  dwie gałązki a za to silne korzenie.
 Które z nich ma większe szanse na radość z życia ?

Gabryś jest chłopcem wymagającym stałej opieki. Nie lubię określeń jak na znakach dla kierowców więc, nie używam tu stopnia niepełnosprawności.
Pani Matka jak o sobie mówi Justyna , jest jak jego ręce, nogi, stołówka , klaun, szofer, jest jak te dwie gałązki które los dał im na ich dwoje.
W ich życiu jest i Robert.Pan Ojciec,
ale o Robercie opowiem kiedy indziej.

Codzienna walka z epilepsją, z infekcją, czy ze zwykłym leniem, wygląda u Justyny zupełnie inaczej.
Justyna do wszystkiego podchodzi jak do wojny.
najpierw negocjuje a później wciąga ciężką artylerie,
i strzela aż jej się amunicja nie skończy , a nawet jak skończy, to znajdzie inną choć miała by walczyć gołymi rękami.
Zawsze podziwiwiam jej konsekwencję.
Nie brakuje  też w jej życiu kolorów, jednym z nich jestem ja sama, choć ostatnio strasznie ich zaniedbałam. 💕 Różne dobre duszę czuwają nad nimi.Odwiedzają dopingują i pomagają.
Są też inni po drugiej stronie lustra.
Oceniają komentują wszystkie potknięcia z radosnym sarkazmem.
Ale tych tylko pozdrawiamy.
Mogłaś Justa wybrać wiele dróg. Obsadzić się w wielu rolach życia. Mogłaś podróżować. Być...być może moją  manager....
Jednak wybrałaś,  najlepiej.
Zaprosiłaś mnie do swojego świata. Pokazałaś rzeczy ważne.  Poprawiłaś chronologię wartości, choć wydawało mi się że jest dobrze ustawiona.
Wypuściłaś do swojego domu, i tak wiele razy podniosłaś z kolan kiedy, nogi ugięły mi się po kolejnych ciosach. Twoja siła jest dla mnie nieludzka.
Podnosić innych gdy samemu ma się ochotę uklęknąć.
Prowadzić kogoś, gdzie, ma się ochotę samej zawrócić.
Śmiać się z losu w poczuciu bezsilności.

Zapraszam Was na bloga, na którym Justyna opisuje swoje i Gabrysia walki z przeciwnikiem zwanym codzienność.

http://gabrysmilkowski.blogspot.com/

Bohater to ktoś,kto się boi a mimo to ma w sobie tyle odwagi by pokonać strach , stanąć do walki choć by z wiatrem który zakłóca jego szczęście.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz